Subiektywnie o skokach

Bądź na bieżąco ze światem skoków

Oceny polskich skoczków po Klingenthal. Kto zawiódł? (subiektywnie)

fot. Kai Taller/Arena Akcji

Za nami ostatni konkurs w ramach Letniego Grand Prix 2025, w Klingenthal. Postanowiłem, że po zakończeniu każdego weekendu będę się tutaj dzielił opinią odnośnie występu reprezentantów Polski. Oceny wystawiane będą w skali 1-6.

Kamil Stoch: 4 – To był kolejny weekend, który potwierdził drzemiący w naszym mistrzu potencjał, ale i jednocześnie kolejny, w którym zabrakło stabilizacji. W każdym z trzech dni Stoch oddał po jednym świetnym skoku, choć nie uniknął też błędów. Na tym etapie najważniejszy wydaje się fakt, że ścisła czołówka jest w zasięgu.

Dawid Kubacki: 3.5 – Duety w Predazzo dały nadzieję, że nowotarżanin również będzie w stanie jeszcze nawiązać do swoich najlepszych czasów. Tutaj jednak tak jak w Hinzenbach – poprawnie, ale kompletnie bez błysku.

Piotr Żyła: 3.5 – Piotr potwierdził na niemieckiej ziemi progres poczyniony względem wrześniowych zmagań. Poziom daleki od czołówki, ale pozwalający rywalizować w zawodach elity bez wstydu – tak jak w przypadku Kubackiego. Co ważne, Żyła raczej zapewnił sobie wyjazd do Lillehammer, a jeszcze kilka tygodni temu był na pograniczu zawodów najwyższej rangi i Pucharu Kontynentalnego.

Aleksander Zniszczoł: 1.5 – Piątkowe treningi pokazały, że u Aleksandra przyzwoite skoki również powinny być w zasięgu, ale później 21. zawodnik cyklu kompletnie się pogubił, zadomawiając się w piątej dziesiątce. Nie wykorzystał kredytu zaufania, którym obdarzył go trener Maciusiak, rezygnując z nieco lepiej skaczącego w Hinzenbach Macieja Kota.

Kacper Tomasiak: 5.5 – Jak zauważył Kamil Stoch – wszedł w zawody najwyższej rangi jak weteran. Stabilna forma na przełom pierwszej i drugiej dziesiątki przy pełnej stawce. Przejście z drugiej ligi tak płynne, że aż lekko zaskakujące – mimo tego, jak Kacper imponował w kontynentalu.

Paweł Wąsek: 1 – Kompletna katastrofa. Tak jak jakkolwiek pocieszającym akcentem w przypadku Zniszczoła są te piątkowe treningi, tak 26-latek od początku był tutaj kompletnie bezradny. Hinzenbach wypełniło lekkim optymizmem, że coś od sierpnia rzeczywiście ruszyło. Klingenthal to natomiast strzał mokrą szmatą w twarz. Gdyby nie wystrzał Tomasiaka, to polskie skoki znalazłyby się w niezwykle trudnym położeniu.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *