Subiektywnie o skokach

Bądź na bieżąco ze światem skoków

Uciekli katu spod topora. Japońskie skoki wracają do życia

fot. Kai Taller/Arena Akcji

Gdyby wskazać największe objawienie bieżącego sezonu letniego spośród reprezentacji, to być może byłaby to Japonia. O ile trudno tu mówić o jakichś imponujących indywidualnych osiągnięciach, z pominięciem Ryoyu Kobayashiego, to wreszcie mają drużynę, którą da się oglądać – i to z przyjemnością.

Jeszcze dwa lata temu można było się zastanawiać – w jak beznadziejnej sytuacji byliby Azjaci, gdyby nie trafił im się ten arcywybitny Ryoyu Kobayashi. O panującym tam marazmie najlepiej świadczyło odmrożenie Taku Takeuchiego i Noriakiego Kasaiego, którzy objechali 1/3 sezonu. Z całym szacunkiem i ogromną sympatią zwłaszcza do tego ostatniego, bo uciułanie 10 punktów PŚ w wieku 51 lat to i tak jest fenomen, który nie mieści mi się w głowie.

Mówię o sezonie 23/24, bo to był chyba najbardziej krytyczny moment tego postępującego już wcześniej procesu. Oczywiście świetny był wtedy Ryoyu Kobayashi, przebłyski do czołówki miewał też Ren Nikaido, ale dalej? W miarę przyzwoity poziom prezentował jeszcze 32-letni Junshiro Kobayashi. I to tyle.

Nakamura – na 11 pierwszych konkursów, 9 razy odpadał w kwalifikacjach, a później doznał kontuzji

Keiichi Sato – średnio poziom 5. dziesiątki

Yukiya Sato – nie załapał się nawet do krajówki w Sapporo. Fakt faktem głównie przez dyskwalifikację w PK, ale jednak.

A jak wyglądała ta wspomniana krajówka? Sakano, S. Kobayashi, K. Sato, Naito, i Kasai. Kolejno: 19, 23, 26, 30, i 51 lat. A w podstawowym składzie przesiadywał wtedy jeszcze 36-letni Takeuchi. Najlepszym z wymienionych, jako jedyny punktujący, był natomiast…Kasai.

Japończycy mogą odetchnąć z ulgą

Wręcz niebywałe wydaje się z perspektywy czasu, że po upływie kilkunastu miesięcy na spokojnie można upatrywać Japończyków, jako materiał na potencjalnego podiumowicza drużynówek. Oczywiście w tym przypadku te kilkanaście miesięcy to w pewnym sensie kawał czasu, bo skoki od tego momentu trochę się zmieniły. A konkretnie, zmieniły się przepisy dotyczące powierzchni kombinezonów, które najwyraźniej Azjatom przynajmniej nie przeszkadzają. Ale tego lata obserwujemy jedynie płynną kontynuację procesu, który zaczął się rzucać w oczy na przełomie 24. i 25. roku.

Konkretną przebudowę kadry zauważyliśmy już w trakcie zeszłej kampanii. Pojawiła się całkowicie nowa twarz – Sakutaro Kobayashi – jakby mało im było tych Kobayashich – który do 23. roku życia uprawiał kombinację norweską, a w Pucharze Świata w skokach zadebiutował w 2024 roku. On w drugiej połowie zeszłej kampanii tak naprawdę regularnie punktował, odkrywając w sobie jeszcze materiał na świetnego lotnika – był 13. w Vikersund i 20. w Planicy. A to, że lot jest jego mocną stroną, pokazywał też chociażby w Willingen. Latem wydaje się, że poczynił kolejny krok w przód. Stał na podium w Courchevel, Wiśle, a w Rasnovie nawet wygrał. Solidnie punktował też w Predazzo. Jest 2. w generalce i ma szansę na zwycięstwo w cyklu.

Ważne miesiące dla japońskich skoków

Do formy zeszłej zimy wrócił też Nakamura, który rozpoczął niemrawo, ale w Predazzo skakał rewelacyjnie – 5.  8. miejsca przy tak mocnej obsadzie, to naprawdę dobry wynik. Do punktowania w Pucharze Świata kilka miesięcy temu wrócił też Yukiya Sato, który w LGP może tak nie czaruje, ale też wypada w miarę przyzwoicie. Coraz mocniejszy jest Nikaido, który na włoskiej ziemi otarł się o podium, a dodatkowo w Pucharze Kontynentalnym bryluje Tomofumi Naito, który znów pokazuje, że fizycznie jest skoczkiem na Puchar Świata, ale u niego największym problemem jest mental – dotychczas notorycznie spalał się w konkursach, nawet po świetnych treningach.

A warto wspomnieć też o ewidentnie poszerzającej się kobiecej kadrze, gdzie w życiowej formie latem zdaje się być Nozomi Maruyama, Kurumi Ichinoe, czy przede wszystkim 18-letnia Yuzuki Sato – zwyciężczyni z Rasnova, dwukrotnie piąta w Predazzo.

Nie zapominajmy o Ryoyu, który od zimy 2018/19 co roku jest mocny, ale dotychczas mało kiedy chciało mu się to pokazywać latem – więc skoro teraz był 3. i 1. już we wrześniowym Predazzo, to być może przed sezonem olimpijskim jest szczególnie zmotywowany. A prawdopodobnie jeśli czegoś zabraknie mu ostatecznie do tego, by stać się najlepszym skoczkiem narciarskim w historii, to właśnie motywacji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *